7/01/2015

Akt XIII


"Mamo, powiedz, proszę, jak do domu wrócić,
Zgubiłam się w lesie, chciałam drogę skrócić.
Spotkał mnie wilkołak i w swej okropności,
Pokazał mi zęby i wyrwał wnętrzności.

Mamo, powiedz, proszę, jak do domu wrócić,
Zgubiłam się w lesie, chciałam drogę skrócić.
Zatrzymał mnie wampir, miał krzaczastą brew,
Pokazał mi zęby i wyssał mą krew.

Mamo, pomóż, proszę, chciałabym iść spać,
Jestem już zmęczona, chciałabym pójść spać.
Spotkałam odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."
Podkład muzyczny. 
Leżałam na łóżku, wpatrując się w kartki, który były pomazane i pokreślone przeze mnie. Niczym zapiski wariata. Szukałam właściwego wyjścia, momentu, w którym ucieczka byłaby najlepszym rozwiązaniem. Nie oszukując się, każda chwila to dobre rozwiązanie. Westchnęłam głęboko i wróciłam do pozycji siedzącej. Chwyciłam ołówek i zaczęłam rozrysowywać kolejny plan. Nigdy nie wychodziłam z tego domu, poza wizytą u Snape’a . Musiałam sprawdzić, czy nie ma tutaj żadnych zabezpieczeń. Nigdy nie wiadomo, co Malfoy’owi mogło przyjść do głowy. Nie pozwoliłby, aby służka uciekła w taki prostolinijny sposób. Wzięłam włosy za ucho, żeby mi nie wpadały do oczu i zaczęłam intensywnie myśleć. Malfoy stał się łagodniejszy, milszy, ale za to bardziej nonszalancki. Zaproponowanie mu spaceru mogło wchodzić w grę. Prawdopodobnie uniósłby prawą brew ze zdziwienia i zlustrował mnie wzrokiem, a po długim wpatrywaniu się, wstałby i poszedłby ze mną na ten cholerny spacer. Niczym randka, ale z piekła rodem. Na tą myśl się skrzywiłam. Randka. Parsknęłam z niedowierzenia, że mogłam coś takiego wymyśleć. Pokręciłam głową i zaczęłam malować gwiazdki na papierze. Tak, dobre plany. Wstałam z łóżka i zerknęłam na zegarek; w pół do ósmej. Przydałoby się coś do jedzenia paniczowi podać. Schowałam kartki pod materac, a następnie wyszłam z pokoju. Ruszyłam chwiejnym krokiem do salonu, gdzie miałam nadzieję, że znajdę Malfoy’a, który mnie poinformuje, co chciałby zjeść. Bycie sługą dla takiej osoby było można tylko opisać panicznym śmiechem. Gdy doszłam do salonu, ujrzałam Malfoy’a, który wyglądał na przygnębionego, a jego twarzy spłynęła jedna łza. Na stoliku stała butelka Ognistej, a obok niej napełniony kieliszek. Uniósł wzrok, który zlustrował mnie. W jego oczach było można ujrzeć zażenowanie i ogromny smutek. Nie wiedziałam czy wypadało mi wiedzieć, co się stało, ale pomimo tego zapytałam.
- Co się dzieje? – to pytanie z moim ust zabrzmiało tak banalnie. Malfoy ruchem ręki wskazał mi miejsce obok niego, przy czym wręczył mi list. Ze zdziwienia, przeczytałam go natychmiastowo.
Do Dracona Malfoy’a.
Z przykrością informujemy Pana Malfoy’a, że w dniu 17 listopada bieżącego roku, pańska kuzynka Elizabeth Lestrange zmarła w pojedynku z czarodziejem, niestety, nie wiemy kim on bądź ona jest. Dnia 20 listopada będzie sprawdzana różdżka właścicielki.
Wyrazy współczucia; Ministerstwo Magii.
Po przeczytaniu listu, moje oczy o mało, co nie wyszły z orbit. Elizabeth Lestrange nie żyje. Została zabita. Poczułam się  bezpośrednią przyczyną jej zgonu. Nie miała jak się bronić. Umarła przeze mnie. Mój egoizm nie miał granic. Jak śmiałam zabrać jej różdżkę? Nieważne, że była śmierciożercą. Pozbawiłam ją życia. Jednak, mój plan ucieczki ruszył o krok do przodu. 20 listopada. Malfoy dowie się, że nie miała różdżki, tylko replikę. Wtedy to będzie mój dzień śmierci, jeśli się nie wydostanę z tego dworu.
- Bardzo mi przykro – powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Zabrzmiałam tak, jakby jej śmierć mną wstrząsnęła. Chociaż tak było. O mało włos, a bym się rozpłakała. Nie z żałoby, ale ze strachu. Przeczesałam włosy ręką i przegryzłam wargę. Cholera jasna.
Malfoy spojrzał się na jak na kompletną kretynkę.
- Jak może być ci przykro z powodu śmierci osoby, która z chęcią by cię zabiła? – zapytał się z odrobiną kpiny. Nie byłam dobrą aktorką, oj nie.
- Człowiek to człowiek. Każda strata jest bolesna – wypaliłam szybko największą głupotę jaka mi przyszła do głowy. Sam Malfoy w to nie uwierzył.
- Żałujesz śmierci Voldemorta, Bellatrix czy innego śmierciożercy, którego zabiłaś z Potterem i rudą wiewiórą? – powiedział z cynicznym uśmiechem. Wzięłam głęboki oddech. Moim marzeniem na chwile obecną było wyjście z tego pokoju. Chciałam się popłakać jak małe dziecko. Nie z powodu śmierci Elizabeth, ale zrobiło mi się przykro, że tak rzadko myślałam o moich przyjaciołach. Nie przypominałam sobie żadnego momentu, kiedy o nich wspominałam w wolnej chwili.
Wstałam z kanapy i chciałam ruszyć w stronę swojego pokoju, ale jak zwykle ten przeklęty Malfoy był szybszy. Chwycił mnie za nadgarstek i kazał usiąść. Westchnęłam głęboko i zrobiłam, co mi chciał. Po chwili zjawił się skrzat z drugim kieliszkiem, który Malfoy szybko napełnił.
- To dla Ciebie – powiedział poważnym głosem. Wzięłam kieliszek do ręki i wypiłam duży łyk. Poczułam gorzki smak alkoholu, który przepłynął przez moje gardło. – Nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie.
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam zgodzie z prawdą.
- Nie żałowałam ich śmierci, ale zabicie człowieka jest trudne.
Zaśmiał się żałośnie na moje słowa. Zrobiło mi się go szkoda. Gdyby nie był Malfoy’em, chciałabym go przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze. Jednak, nic nie zmienia faktu, że czasu nie da się cofnąć.
- To moja wina, że umarła – powiedział, popijając Ognistą. – Miałem z nią iść, ale kurwa mać.
Spojrzałam się na niego błagalnie i chciałam mu wykrzyczeć prosto w twarz, że to ja zabrałam jej różdżkę.
- To nie jest twoja wina – to były jedyne słowa, na które mnie stać. Spojrzał się na mnie mrużąc zaszklone oczy i pokręcił głową.
- Miałem z nią iść na akcję, ale… - nie potrafił podać powodu, jakby było mu z trudem się przyznać. – Ja już nie chcę.
Po tym zdaniu zakrył twarzy, a we mnie odezwało się człowieczeństwo. Przysunęłam się bliżej i niepewnym ruchem, przytuliłam Dracona Malfoy’a. Nie sądziłam, że to kiedyś się wydarzy. Byłam zdziwiona swoim zachowaniem, ale nie żałowałam. Miałam nadzieję, że chociaż przez chwile poczuje się lepiej. Zdziwiłam się jeszcze bardziej, gdy odwzajemnił uścisk. Los zabrał mu kuzynkę, z którą był naprawdę blisko. To nie los, tylko moja bezmyślność. Po około minucie, poczułam się niezręcznie, więc lekko się odsunęłam i wyszeptałam niesforne przepraszam.
- Dziękuje - tym odpowiedział, jakby nie zważył na to, co powiedziałam. Lekko uśmiechnął się do mnie. – Jedyną osobą, która powinna przepraszać w tym gronie to jestem ja.
Zmarszczyłam czoło i spojrzałam się zażenowaniem. Za dwa dni, dowiesz się, że to ja będę błagać na kolanach o przebaczenie. W sumie, poczułam się jak tchórz. Czekałam na list od ministerstwa, a gdy on go zobaczy, ucieknę, gdzie pieprz rośnie. Spojrzałam się w sufit i uświadomiłam sobie, jaka ze mnie fatalna Gryfonka.  Wzięłam kieliszek i wypiłam całą jego zawartość. Poczułam pieczenie w gardle, ale od razu zrobiło mi się lepiej. Malfoy uniósł prawą brew ze zdziwienia.
- Nie wiedziałem, że tak Ci smakuje.
Uwierz, że ja też nie wiedziałam. Wziął butelkę i dolał mi alkoholu, widząc, że nie protestowałam. Wypiłam jeszcze jeden łyk i odstawiłam na stoliku kieliszek. Chciałam się zamknąć w pokoju i położyć w ciepłym łóżku. Aby nikt mnie nie widział. Zaczęłam czuć się niezręcznie z Malfoy’em, gdyż panowała grobowa cisza. Jemu chyba to i tak nie przeszkadzało. Zaczęłam analizować, to co mi wcześniej powiedział, a mianowicie, że on już nie chce. Czy to znaczyło, że był wykończony tym całym służeniem?
- Czy żałujesz swojego wyboru? – zapytałam się po cichu. Miałam na myśli zostanie śmierciożercą. Zawsze mnie to zastanawiało, jak to się stało, że złośliwy i cyniczny Malfoy wstąpił do szeregów zła, aby zabić Dumbledore’a.
- Nigdy nie miałem wyboru – powiedział to z pustką w głosie. – Wszystko było karą, za nie moje grzechy.
Usiadłam po turecku na sofie i zaczęłam się przyglądać Malfoy’owi. Kara za to, że nie jego ojciec nie przyniósł przepowiedni. Zaczęłam mu współczuć, ale nie miałam ku temu powodów. Został śmierciożercą, ale każdy kij ma dwa końce. Najwidoczniej karma za jego postępowanie tak odpowiedziała. Chociaż, ja nie powinnam się na ten temat udzielać, bo niedługo moje dni zostaną policzone. 
Nie spodziewałam się, że w końcu to napiszę. Dziękuje wam za wszystkie ciepłe słowa, jesteście naprawdę kochani. Przepraszam was za te wszystkie utrudnienia. Znowu dziękuję za to, że jeszcze zostaliście ze mną i ten blog ma już ponad 13 000 wyświetleń! Mam do was prośbę, abyś trzymali za mnie kciuki, bo jutro (02.07) są wyniki, czy się dostałam do swojego wymarzonego liceum i klasy. Trzymajcie się ciepło i mam nadzieję, że wam się podoba!

Obserwatorzy