Tylko miłość jest siłą, co złagodzić może ból świata.
Malfoy pokazał mi mój pokój. Szczerze mówiąc, spodziewałam się jakiejś klitki, a nie tak ogromnej sali, jak na mnie. Ściany były pokryte szafirowo-lawendową farbą, na których wisiały obrazy różnych postaci. Rozpoznałam kilku bogów greckich, co wprawiło mnie w zdziwienie. Skąd u Malfoy’a wzięło się zainteresowanie historią? W pokoju znajdowało się ogromne łóżko z baldachimem. Nie mogłam uwierzyć, że miałam tam spać. Prawdopodobnie Malfoy nie chciał nawet służby obdarować najtańszym łóżkiem, jakie istniało. W pokoju znajdowało się bezpośrednie przejście do własnej łazienki. Zaczynałam być pod wrażeniem. Podczas godzinnego pobytu nie usłyszałam słowa „szlama”. Czyżby Malfoy się zmienił? Parsknęłam pod nosem. Nie miałam żadnych ważnych rzeczy ze sobą. Moje nowe ubrania znajdowały się w ogromnej, złotej szafie która ciągnęła się wzdłuż całego pokoju. Służba nie może wyglądać źle, a zwłaszcza, gdy znajomi zawitają. Miałam przygotować jedzenie i kilka butelek Ognistej Whisky. Co oni mogą chcieć zjeść? Czemu ten przeklęty kretyn, nigdy nie powie, czego chce. Najwidoczniej nadal był tym samym Malfoy’em. Poszłam do łazienki, która również nie należała do najmniejszych. Znalazłam tam mnóstwo kosmetyków. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czarną, długą suknię do ziemi. Wszystkie w sumie wyglądały tak samo, gdy przejrzałam szafę. Niczym się nie różniły. Poza jedną, żółtą, balową suknią, ale pewnie trafiła tutaj przez przypadek.
Gdy po około dziesięciu minutach trafiłam do
kuchni, zaczęłam przeglądać szafki. Natrafiłam na mnóstwo słodyczy takich jak
ślimaki-gumiaki czy opakowania fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta.
Najwidoczniej w dzisiejszych czasach było trzeba osłodzić sobie życie. Po
chwili zobaczyłam domowego skrzata, przez co ogromnie się zdziwiłam. Do jasnej
cholery na co mu on, skoro ma mnie?!
- Tutaj się butelki, panienko – powiedziała do mnie skrzatka. Miała melodyjny głos, niestety musiała mieszkać z tym przeklętym arystokratą. Zajrzałam do barku, w którym było około sto butelek Ognistej Whisky. Najwidoczniej kolega nie oszczędzał. Uklęknęłam i powiedziałam dziękuje. Szczerze mówiąc, bym spędziła wieki, by cokolwiek tu znaleźć.
- Wiesz może, co mogę przygotować Malfoy’owi? – zapytałam się skrzatki.
- Paniczowi Malfoy’owi – poprawił mnie jakiś męski głos. Cholera jasna, tylko nie on. Gdy się odwróciłam, ujrzałam nikogo innego, jak naszego arystokratę. Wydobyłam się na uśmiech i poprawiłam siebie.
- Wiesz może, co mogę przygotować paniczowi Malfoy’owi? – dwa ostatnie słowa wypowiedziałam z sarkazmem. Podejrzewałam, że nie dam rady tu służyć. Malfoy uśmiechnął się pod nosem i wyszedł.
- Panicz Malfoy uwielbia morskie przysmaki, takie jak krewetki czy mule – powiedziała spokojnie skrzatka. No to się wkopałam. Uśmiechnęłam się na wznak wdzięczności. Czas zacząć gotowanie.
- Tutaj się butelki, panienko – powiedziała do mnie skrzatka. Miała melodyjny głos, niestety musiała mieszkać z tym przeklętym arystokratą. Zajrzałam do barku, w którym było około sto butelek Ognistej Whisky. Najwidoczniej kolega nie oszczędzał. Uklęknęłam i powiedziałam dziękuje. Szczerze mówiąc, bym spędziła wieki, by cokolwiek tu znaleźć.
- Wiesz może, co mogę przygotować Malfoy’owi? – zapytałam się skrzatki.
- Paniczowi Malfoy’owi – poprawił mnie jakiś męski głos. Cholera jasna, tylko nie on. Gdy się odwróciłam, ujrzałam nikogo innego, jak naszego arystokratę. Wydobyłam się na uśmiech i poprawiłam siebie.
- Wiesz może, co mogę przygotować paniczowi Malfoy’owi? – dwa ostatnie słowa wypowiedziałam z sarkazmem. Podejrzewałam, że nie dam rady tu służyć. Malfoy uśmiechnął się pod nosem i wyszedł.
- Panicz Malfoy uwielbia morskie przysmaki, takie jak krewetki czy mule – powiedziała spokojnie skrzatka. No to się wkopałam. Uśmiechnęłam się na wznak wdzięczności. Czas zacząć gotowanie.
Spojrzałam na zegarek. Było piętnaście po piątej.
Musiałam znaleźć Malfoy’a i zapytać się, o której zagoszczą jego znajomi.
Jednak, szukanie go nie było takie łatwe, jak się zdawało. Co chwile gubiłam
się. Dwór był ogromny, a znalezienie go graniczyło z cudem.
Po około dwudziestu minutach, udało mi się go odszukać, chwała Bogu. Siedział w salonie, przyglądając Proroka Codziennego, również popijał sobie bawarką, którą musiała przygotować mu skrzatka.
- Przepraszam – zaczęłam niepewnie. Nigdy, ale to nigdy nie spodziewałam się, że będę musiała rozmawiać z nim w taki sposób. – O której mają się zjawić goście?
Uniósł głowę i zmierzył mnie chłodnym wzrokiem. Do jasnej cholery, człowieku, co z tobą było nie tak?
- O siódmej. Niczego nie popsuj.
Ostatnie zdanie wypowiedział głośno i dobitnie. Najwidoczniej, sądził, że wszystko popsuję. Kiedy się stąd wydostanę, to obiecuję, że go zabije, a ten dwór podpale.
Wróciłam do kuchni, tym razem wiedziałam, jak tam się dostać. Wyjęłam sześć butelek Ognistej, a następnie zaczęłam wszystko wynosić do salonu. Było w pół do siódmej, gdy skończyłam. Miałam być na każde ich zawołanie.
- Co mam teraz robić? – zapytałam się mimowolnie. Nie chciałam popełnić w trakcie jakiegoś głupstwa. Jeszcze by mnie zabił.
- Masz być niedaleko, jak coś będziemy potrzebować, zawołam cię – mruknął nonszalancko. Miałam nadzieję, że mu również nie uśmiechało się z powodu mojego pobytu.
Po około dwudziestu minutach, udało mi się go odszukać, chwała Bogu. Siedział w salonie, przyglądając Proroka Codziennego, również popijał sobie bawarką, którą musiała przygotować mu skrzatka.
- Przepraszam – zaczęłam niepewnie. Nigdy, ale to nigdy nie spodziewałam się, że będę musiała rozmawiać z nim w taki sposób. – O której mają się zjawić goście?
Uniósł głowę i zmierzył mnie chłodnym wzrokiem. Do jasnej cholery, człowieku, co z tobą było nie tak?
- O siódmej. Niczego nie popsuj.
Ostatnie zdanie wypowiedział głośno i dobitnie. Najwidoczniej, sądził, że wszystko popsuję. Kiedy się stąd wydostanę, to obiecuję, że go zabije, a ten dwór podpale.
Wróciłam do kuchni, tym razem wiedziałam, jak tam się dostać. Wyjęłam sześć butelek Ognistej, a następnie zaczęłam wszystko wynosić do salonu. Było w pół do siódmej, gdy skończyłam. Miałam być na każde ich zawołanie.
- Co mam teraz robić? – zapytałam się mimowolnie. Nie chciałam popełnić w trakcie jakiegoś głupstwa. Jeszcze by mnie zabił.
- Masz być niedaleko, jak coś będziemy potrzebować, zawołam cię – mruknął nonszalancko. Miałam nadzieję, że mu również nie uśmiechało się z powodu mojego pobytu.
Punkt siódma. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Z tego,
co zrozumiałam z pouczających wskazówek Malfoy’a, miałam otwierać drzwi.
Zrobiłam to, co mi kazano. Otworzyłam drzwi i lekko się skłoniłam. Co za
kulturka, Granger.
Rozpoznałam te twarze. Alice Spencer – dziewczyna, która mnie wymalowywała w celi, Blaise Zabini – najlepszy przyjaciel Malfoy’a, Ornella Flismernn – nowa pani Minister Magii, na końcu szedł Teodor Nott – jeden z najlepszych młodych śmierciożerców. Przełknęłam głośno ślinę. Byłam skazana na śmierć, a przynajmniej na coś, na co nie miałam w ogóle ochoty. Służka się znalazła od siedmiu boleści. Podałam im wszystkim kieliszki i nalałam Ognistej. Nienawidziłam tej pracy.
- Proszę, proszę! – zaśmiał się Tod. – Nie mówiłeś, że masz taką służkę! Jest się za co brać!
Boże Święty, powinnam sobie strzelić avadą.
- Już widzę, jak Draco tyka tą szlamę – skrzywiła się Alice. Tak, jej to najbardziej przeszkadzało. Gdyby mogła, to by udusiła mnie gołymi rękoma. To były najdłuższe trzy godziny w moim życiu.
- Dotknąć jej? – przeszły Malfoy’a ciarki. – Jeszcze się zarażę.
Zarazić to ty możesz się głupotą od swoich przyjaciół. Jednak, miałam nadzieje, żeby zginął. Odłożyłam butelkę i wyszłam z pomieszczenia, by tego nie słuchać. Jednak, co chwile w całym dworze rozchodził się śmiech. Alice prawdopodobnie zachowywała się najbardziej wulgarnie. Była ubrana w krótką, czarną sukienkę, jakby liczyła, że dzisiaj Malfoy ją rozdziewiczy, a może po prostu przeleci. Najodpowiedniej zachowywała się pani Minister, no tak, od niej wymagana była kultura, ale nie do szlam, takich jak ja.
Rozpoznałam te twarze. Alice Spencer – dziewczyna, która mnie wymalowywała w celi, Blaise Zabini – najlepszy przyjaciel Malfoy’a, Ornella Flismernn – nowa pani Minister Magii, na końcu szedł Teodor Nott – jeden z najlepszych młodych śmierciożerców. Przełknęłam głośno ślinę. Byłam skazana na śmierć, a przynajmniej na coś, na co nie miałam w ogóle ochoty. Służka się znalazła od siedmiu boleści. Podałam im wszystkim kieliszki i nalałam Ognistej. Nienawidziłam tej pracy.
- Proszę, proszę! – zaśmiał się Tod. – Nie mówiłeś, że masz taką służkę! Jest się za co brać!
Boże Święty, powinnam sobie strzelić avadą.
- Już widzę, jak Draco tyka tą szlamę – skrzywiła się Alice. Tak, jej to najbardziej przeszkadzało. Gdyby mogła, to by udusiła mnie gołymi rękoma. To były najdłuższe trzy godziny w moim życiu.
- Dotknąć jej? – przeszły Malfoy’a ciarki. – Jeszcze się zarażę.
Zarazić to ty możesz się głupotą od swoich przyjaciół. Jednak, miałam nadzieje, żeby zginął. Odłożyłam butelkę i wyszłam z pomieszczenia, by tego nie słuchać. Jednak, co chwile w całym dworze rozchodził się śmiech. Alice prawdopodobnie zachowywała się najbardziej wulgarnie. Była ubrana w krótką, czarną sukienkę, jakby liczyła, że dzisiaj Malfoy ją rozdziewiczy, a może po prostu przeleci. Najodpowiedniej zachowywała się pani Minister, no tak, od niej wymagana była kultura, ale nie do szlam, takich jak ja.
Usłyszałam głos Malfoy’a, który mnie woła. Była
już dziewiąta. Szybko pomaszerowałam do pokoju, w którym się znajdowali. Byli
wstawieni i to równo. Za jakie grzechy?
- Przynieś jeszcze butelkę Ognistej, w trymiga – powiedział władczym głosem, a jego znajomi się przy tym świetnie bawili.
Ruszyłam do kuchni. Szłam jak najszybciej, nie chciałam oberwać. Marzyłam, żeby tylko pójść do łóżka i iść spać. Jednak, nie wszystkie rzeczy można spełnić. Gdy wróciłam z butelką, miałam im nalać po Ognistej. Wszyscy się chwiali i wymachiwali rękoma. Cudem było nie wylać niczego. Zaczęłam nalewać od Ornelli, Alice, a na końcu Malfoy’owi, który najbardziej z nich był ożywiony. Gdy nalewałam Whisky, zaczął machać rękoma. Przypadkowo, wylałam na jego buty Ognistą. Jezusie, byłam pewna, że umrę. Malfoy odłożył kieliszek. Zapanowała głucha cisza. Wszyscy przyglądali się tej sytuacji.
- Jak śmiesz ty brudna szmato?! – ryknął arystokrata. Był to mój koniec życia. – Jak mogłaś na moje najlepsze, kurwa, buty?! – wyjął swoją różdżkę z spodni i wcelował we mnie, po chwili dostałam Cruciatusem.
Wyłam w niebo głosy, ból przeszywał całe moje ciało.
Miałam ściśnięte powieki. Cierpienie było takie ogromne jak golgota. Pragnęłam
umrzeć. Po około trzydziestu sekundach przestał. - Przynieś jeszcze butelkę Ognistej, w trymiga – powiedział władczym głosem, a jego znajomi się przy tym świetnie bawili.
Ruszyłam do kuchni. Szłam jak najszybciej, nie chciałam oberwać. Marzyłam, żeby tylko pójść do łóżka i iść spać. Jednak, nie wszystkie rzeczy można spełnić. Gdy wróciłam z butelką, miałam im nalać po Ognistej. Wszyscy się chwiali i wymachiwali rękoma. Cudem było nie wylać niczego. Zaczęłam nalewać od Ornelli, Alice, a na końcu Malfoy’owi, który najbardziej z nich był ożywiony. Gdy nalewałam Whisky, zaczął machać rękoma. Przypadkowo, wylałam na jego buty Ognistą. Jezusie, byłam pewna, że umrę. Malfoy odłożył kieliszek. Zapanowała głucha cisza. Wszyscy przyglądali się tej sytuacji.
- Jak śmiesz ty brudna szmato?! – ryknął arystokrata. Był to mój koniec życia. – Jak mogłaś na moje najlepsze, kurwa, buty?! – wyjął swoją różdżkę z spodni i wcelował we mnie, po chwili dostałam Cruciatusem.
- Wynocha do swojego pokoju! – wrzasnął ostatni raz. – No już!
Nie miałam siły na wstanie, ale po chwili na to się zebrałam. Gdy wyszłam z pomieszczenia, wybuchłam płaczem i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Odnalazłam go bez problemu. Nie chciałam na siebie patrzeć. Rzuciłam się na łóżko i płakałam. Nadal czułam te cierpienie, którym mnie obdarował Malfoy. Nienawidziłam go całym sercem.
Około dwudziestej trzeciej
wszyscy poszli. Nie spałam. Leżałam pod kołdrą, cicho popłakując, położona na
lewym boku. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju. Za pewne to
Malfoy. Nie słyszałam jego kroków. Musiał stać przy framudze. Czułam jego wzrok
na sobie.
- Jutro możesz wstać, o której chcesz – powiedział i po tych słowach wyszedł. Jakby wiedział, że nie śpię. Najwidoczniej w nim odezwało się człowieczeństwo. Jednak, obiecuję sobie, że kiedyś ucieknę.
- Jutro możesz wstać, o której chcesz – powiedział i po tych słowach wyszedł. Jakby wiedział, że nie śpię. Najwidoczniej w nim odezwało się człowieczeństwo. Jednak, obiecuję sobie, że kiedyś ucieknę.
Mam szczerą nadzieje, że wam się podoba! Chociaż nie uważam, żeby był najlepszy.
To jest GENIALNE! pisz dalej, bo świetnie Ci to wychodzi :D
OdpowiedzUsuńserdecznie dziękuje!
UsuńPiękne. <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę. Stwarzasz swój świat, który już pokochałam.
Bardzo podoba mi się takie wydanie Dramione, bo jest inne.takie świeże.
Piszesz lekko i masz duży plus za narracje pierwszoosobową, bo z taką najtrudniej :*
Czekam na kolejny rozdział :*
Wenyy ;3
http://dramione-miaa.blogspot.com/
''Miaa
Hermiona musi się zwracać do Draco per „panicz”. Wyobrażam sobie jej głos, gdy wypowiada to słowo z istną ironią i wstrętem. Dla kogoś takiego, jak Hermiona, musi być ciężko służyć swojemu dawnemu wrogowi. A jestem pewna, że Draco nie zmienił się za bardzo, choć może i wyrósł z głupich przezwisk.
OdpowiedzUsuńPunkt za wylanie na buty Draco alkohol! Najpierw uśmiechnęłam się wrednie, ale zaraz potem pomyślałam sobie o konsekwencjach. Panicz Malfoy się wkurzył…
Ugh, miałam ochotę zabić tego kretyna. Naprawdę! Chociaż to było do przewidzenia, był w towarzystwie tych swoich przyjaciół i jak tutaj sobie odpuścić ukaranie szlamy na oczach wszystkich? Oczywiście, że by sobie tego nie darował.
Przynajmniej końcówka przekonała mnie, że Draco ma coś w sobie z człowieka i nie jest taki zły. Mam tylko ogromną nadzieję, że Hermiona ucieknie i wreszcie zrobi coś ze swoim życiem. Przecież nie będzie cały czas służką!
Rozdział krótki, ale interesujący :)
~Tak więc, czekam na kolejny rozdział i ślę duużo weny! :*
Pozdrawiam
Cudny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
Ru By
ferro-igni-dramione.blogspot.com
Jak mogłaś na moje najlepsze, kurwa, buty?! ----> Po prostu kocham ten fragment! Od razu przypomniałam sobie jak w Murder in the first Cindy wylewa na Ericha wino w samolocie ;) Wiem, wiem pewnie już przesadzam z tymi porównaniami, ale co zrobić xD
OdpowiedzUsuńDraco musiał się popisać przed znajomymi jakim to jest panem i władcą, ale w sumie potem jak przyszedł do niej do pokoju to wyglądało jak takie "przeprosiny", oczywiście naturalnie w jego stylu.
Czekam z niecierpliwością na kolejny akt :)
Już dawno przeczytałam, tylko nie mogłam skomentować. Rozdział ciekawy, emocjonalny i nie zawiódł mnie:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, reakcja Malfoy'a na to jak Ognista znalazła się na jego butach świetnie przedstawiona. Pomyślałam dokładnie o tym samym co Repesco. XD
OdpowiedzUsuńBłędów nie zauważyłam, akcja powoli się kręci, a nie pędzi na łeb, na szyję. Bardzo mi się podoba i czekam na więcej. :)
Ell
game-of-panem.blogspot.com
Jak dla mnie rozdział udany. Intryguje mnie nasz drogi pan Malfoy, a konkretniej jego zachowanie. Coś tu musi być na rzeczy. Ciekawa jestem jak będą wyglądać jego stosunki z Hermioną.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Świetny rozdział. Jestem ogromnie ciekawa co wydarzy się dalej i jak to wszystko się rozwinie. Ogólnie to nie przepadam za Dramione, ale w twoim wydaniu bardzo mi się podoba. Czekam na więcej i życzę weny. :3
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym...:3 Kocham, ubóstwiam, wielbie (i tak dalej) blogi w takim klimacie ;* Kocham Cię z atego Cruciatusa i za ,,Panicza Malfoy'a'' ;) KOCHAM! KOCHAM! KOCHAM po prostu twojego bloga pomimo że to początek ;) I ta wredna **** Alice...BOŻE JAK JA TAKICH NIE CIERPIĘ! Błagam pisz szybko bo nie wytrzymam ...;) Tak jak już mówiłam kocham Cię za to że zaczęłaś pisać takie opowiadanie ...
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-amour-est-mon-air.blogspot.com/
- Amorka ;*
Dziękuje jejku! Obiecuje Ci, że dziś popołudniu wpadam, żeby zobaczyć twoje dramione!
UsuńŚwietny rozdział <3 Mam nadzieję , że kolejny już za niedługo :)
OdpowiedzUsuńw piątek, zapraszam:)
UsuńNaprawde swietny rozdzial, Malfoy bardzo mnie intryguje, mam tylko nadzieje, ze nie rozwiniesz ich przyjaznych stosunkow zbyt szybko i ze Harmiona czasem da mu popalic, byloby ciekawie. Niecierpliwie czekam na nowy rozdzial i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń-Toolka
Na pewno długo się zejdzie, by zaczęli normalnie rozmawiać :) dziękuje za miłe słowa!
UsuńNie owijając w bawełnę: Twój blog jest cudowny. Kocham Dramione, kocham Dracona, kocham wszystko, co z nim związane. Do tej pory nie trafiłam na fan fiction tego typu, ale jestem pozytywnie zaskoczona. Staram się omijać szerokim łukiem opowiadania po Bitwie o Hogwart, bo często trafiam na blogi typu "co z tego, że nienawidzili się przez kilka lat, od razu musi być wielka miłość". U ciebie, jak na razie, tak nie jest i zyskałaś u mnie wielkiego plusa. Poza tym masz fajny styl pisania i miło czyta się rozdziały z punktu widzenia Hermiony. Nie pamiętam jakichkolwiek błędów, więc jedynym minusem jest to, że gdzieniegdzie mylisz czasy, ale to zdarza się większości z nas, bloggerów.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału (a może raczej aktu?) - świetny. Junior Malfoy wkurzył mnie tym Cruciatusem, ale był/jest Śmierciożercą, więc nie można go winić... Dobra, nie usprawiedliwiam go. Jednakże zrehabilitował się tym: "Jutro możesz wstać, o której chcesz." On jest takim ciasteczkiem, że schrupałabym go na śniadanie. Ale nieeeewaaaażne.
Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością. Dzisiaj zaczęłam ferie, więc będę miała dużo czasu na czytanie. Mam nadzieję, że szybko zaspokoisz moją ciekawość. :v
Całuski,
Thais.
Ej no właśnie...rozdział miał być już wczoraj ....ale i tak Cię kocham za opowiadanie xD :) :*
UsuńJeju, zadziwiasz mnie ^^ Z każdym rozdziałem, jest coraz lepiej i akcja się rozwija. I ten tekst Malfoya: " Jak mogłaś na moje najlepsze, kurwa, buty?!" <== hahah no po prostu padłam ze śmiechu, pozdrawiam i życzę dużo weny
OdpowiedzUsuń~Crystal
Hermiona w roli służki Malfoya. Masz mózg, nie ma co. Śmiać mi się chcę, na myśl, że musi tak skakać w okół swojego wroga, najlepiej na palcach i cicho jak mysz kościelna. Jestem ciekawa co wyniknie z ich dalszej znajomości. Już widać, że Malfoy zachował swój temperament, aż współczuję Hermionie.
OdpowiedzUsuńSnovi z www.the-fire-of-lies.blogspot.com i www.nasza-pozoga.blogspot.com
Cudo!
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz Twoje opowiadanie jest bardzo oryginalne. Jestem Twoją fanką :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
https://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com