5/01/2015

Akt XI

"Czasami w miłości nie chodziło o zwycięstwo, ale o mądre poświęcenie i godnych zaufania przyjaciół(...)" – Lauren Kate

Było po drugiej, a może trzeciej? Czułam się, jakby czas stanął. W ręku ledwo trzymałam kieliszek Ognistej Whisky. Popijając łyk po łyku, miałam na twarzy ponury uśmiech. Nie wiedziałam, co się dzieje. Jednak to nie była idealna pora na myślenie. Straciłam głowę i to prawdopodobnie dosłownie. W tle leciała piosenka Modern love Davida Bowie. Lubiłam ten kawałek, jednak kojarzył mi się on ze światem mugoli. W świecie Śmierciożerców, takie rzeczy były zakazane. Naprzeciwko mnie siedział Malfoy i Zabini. Widziałam ich, jak przez mgłę. Najwidoczniej za dużo wypiłam, jednak, jak mówiłam, nie był to najlepszy czas na jakiekolwiek myślenie. Nagle, zauważyłam sylwetkę mężczyzny, który do mnie podszedł.     
- Czy mogłaby pani ze mną zatańczyć? – powiedział Blaise, który był prawdopodobnie mocno wstawiony. Malfoy zacisnął usta i przypatrywał się tej sytuacji z powagą. On nawet, gdy pił, był cholernym nudziarzem. Podałam Blaise’owi rękę i zaczęliśmy kołysać się na prawo i lewo. 
- Mieliśmy od niej wyciągnąć kilka informacji, a nie odwalać cały ten cyrk! – warknąłem do przyjaciela. Cała ta sytuacja była żenująca. Granger spała jak zabita na kanapie w salonie. Spojrzałem ukradkiem na zegarek. Było w pół do trzeciej nad ranem.
- Ale w czym problem Smoku? – zapytał zdezorientowany. – Wszystko poszło zgodzie z planem. A ona i tak nie będzie niczego pamiętać, że nam wszystko wyśpiewała. Alkohole jej na pewno nie służą.
Pokręciłem znacząco głową z dezaprobatą. Powiedziałem Blaise’owi, żeby już szedł do domu, a zobaczymy się w pracy. Spojrzałem na Granger jeszcze raz, przeczesałem swoje włosy i westchnąłem. Co ja miałem zrobić z tą dziewczyną? Przecież jej tu nie mogłem zostawić, a raczej nie powinienem. Oj, co się dzieje z tobą Malfoy. Wziąłem ją na ręce i postanowiłam zanieść do łóżka. Co za gentelman ze mnie. Dziewczyna była lekka jak piórko, ale co się dziwić? Po takiej ilości jedzenia, każdy by nie ważył wiele. Po chwili, ułożyłem ją w łóżku. Wyglądała niewinnie jak spała, ale tylko wtedy. Gdyby nie jej ta gryfońska duma i pochodzenie z domu mugoli, to może byliby z niej ludzie. Jednak, takie gdybanie nie miało żadnego sensu. Przecież nigdy nie zmieni tego, co w niej się mu nie podobało. Nie zmieni jej c a ł e g o życia.
Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Była godzina dziesiąta rano. Wytrzeszczyłam oczy i wyskoczyłam z łóżka. Malfoy mnie zabije jak wróci z pracy. Co ja sobie do cholery myślałam? Zawsze musisz wstawać przede mną. Idiotka ze mnie! Złapałam się za głowę, która cholernie mnie bolała. Westchnęłam głęboko i ruszyłam do łazienki. Co ja wczoraj najlepszego robiłam? Spojrzałam na siebie, nie byłam ubrana w piżamę, tylko w sukienkę. Pomyślałam chwile. Jak ja się znalazłam we własnym łóżku? Nic nie pamiętałam, przez co zaklinałam siebie. Jedynie, co pozostało mi w pamięci, to jedno zdanie Malfoy’a: dzisiaj masz wolne. Od kiedy, on był takie dobroduszny? Prawdopodobnie nie bez powodu. Gdy nalałam wodę do wanny, zaczęłam się myć. Byłam zmęczona i nie miałam na nic ochoty. Jednak za wczorajszą noc, musiałam odpracować swoje „winy”. Jak mogłam zaspać? Gdy wyszłam z wanny, założyłam na siebie czarną sukienkę, a następnie pościeliłam swoje łóżko. Zauważyłam, że na stoliczku stała mała buteleczka, a obok niej karteczka.
Napij się tego, kiedy wstaniesz,
Malfoy.
Zmarszczyłam brwi i wzięłam butelkę do ręki. Od kiedy on był taki miły? Coś tutaj nie pasowało. Jednak, nie zaszkodziłoby mi spróbowanie tego eliksiru. Może faktycznie ten przeklęty arystokrata, może mieć dobre chęci? Otworzyłam butelkę i powąchałam najpierw. Nie miało żadnego zapachu. Prawdopodobnie to nie trucizna, ale nawet jeśli, to nie będę żałować. Wzięłam kilka łyków, a po paru chwilach poczułam się o niebo lepiej. Od kiedy on był taki miły?
Wyszłam z pokoju i od razu powędrowałam do kuchni, gdzie wyciągnąłem wiadro z wodą i mopem. Czas powrócić do brutalnej rzeczywistości. Sprzątanie zajęło mi około dwie godziny. Po drugiej, zaczęłam przygotowywać obiad. Nie mógł być zwyczajny. Musiałam jakoś się odwdzięczyć, a przynajmniej stwarzać pozór posłusznej Gryfonki. Miałam różdżkę jego kuzynki, więc nie mógł niczego podejrzewać.
Przygotowałam kilka dań złożonych z owoców morza. Mieszkając tu, można było wiele się dowiedzieć o wrogu, nawet o tych niepotrzebnych rzeczach. Przygotowałam talerz na stole i rozłożyłam potrawy. Po czwartej, Malfoy wrócił do domu. Westchnęłam głęboko i postanowiłam z nim porozmawiać.
Od razu, jak go zobaczyłam wzięłam od niego płaszcz, który powiesiłam w szafie. Podniósł prawą brew ze zdziwienia. Najwidoczniej nie był to codzienny widok.
- Chciałabym przeprosić za moje wczorajsze zachowanie i za to, że nie wstałam przed panem – powiedziałam z żalem do samej siebie. Jak ja mogłam tak się zachować? Nieważne, że większości nie pamiętałam. Powinnam pozostać trzeźwa, a nie omamiona jakimś cholernymi alkoholami.
Malfoy po moich słowach, poszedł od razu do jadalni, nie zważając na to, co mu przed chwilą powiedziałam. Może to głupie, ale ignorancja była o wiele gorsza od milczenia.
Od razu, zasiadł do stołu i zabrał się za jedzenie. Nie wyglądał ani na zadowolonego, ni złego. Obojętność mogła mnie wykończyć.
- Dzisiaj o godzinie osiemnastej pojawi się: Blaise, Alice, Ornella – powiedział, a po chwili dodał. – I Nott. Wiesz, co masz przygotować.
Przewróciłam oczami i westchnęłam głęboko. Cholera jasna! Czemu on nie może iść do tych ludzi, tylko z tego miejsca robi melinę. Nie powinno mi robić to wielkiej różnicy, ale ten przeklęty Nott miał przyjść!
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko poszłam otworzyć je. Do dworu weszli Zabini, Alice, która mnie zmierzyła wzrokiem, Ornella, a następnie Nott, ze swoim podłym uśmieszkiem na twarzy. W salonie, czekał już na nich Malfoy. Westchnęłam głęboko i przyniosłam im butelkę Ognistej wraz z kieliszkami. Malfoy powiedział, że mogłam sobie już iść. Chwała Bogu.
- Coś dla niej za dobry jesteś – odezwała się po chwili Alice. – Nie widać żadnych zadrapań, siniaków. A może nawet nie ma urazów?
Blaise spojrzał się na mnie znacząco, a ja prychnąłem z pogardą. Jeszcze brakuje bym się tym kretynom tłumaczył.
- Oh, droga Alice, mam specjalnie dla ciebie odstawić widowisko tortur? – zironizowałem. Chyba ci ludzie oszaleli.  
Dziewczynie błysnęło oko i uśmiechnęła się chytrze. Pokiwała głową. Wyglądała jakby była żądna czyjejś krwi, a zwłaszcza mugolskiej. Jak ją chce, to niech sama to załatwi.
- Macie jakieś nowe informacje? – zapytała się mnie Ornella. Nasza piękna Minister, chociaż chyba jako jedyna z tej grupki, to ona kierowała się rozumem. Nie była tą łatwą dziewczyną, tylko twardo stąpała po ziemi. To mi się podobało.
- To ja czy ty, Blaise? – spojrzałem się na przyjaciela, który już bawił się całkiem dobrze. Sam postanowiłem jednak przedstawić nowe rzeczy.
- Czarna różdżka znajduje się w Heresh. Nie została zniszczona, tak jak powszechnie się uważa.
Wszyscy zrobili ogromne oczy, poza Blaisem, który odpływał myślami.
- Dobra, Draco, dobrze wiesz, że potrzebujemy innej Insygni. Gdzie ona jest?
- Czyżbym wyglądał na osobę, która to wie? – odpowiedziałem pytaniem panie Ornelli. Co za kretynka.
Spiorunowała mnie wzrokiem. Najwidoczniej, zawsze trzeba mieć zamknięty umysł.
- Gdzie jest łazienka? – zapytał się mnie Teodor, wytrącając mnie z myśli. Spojrzałem na niego z kamiennym wzorkiem i odpowiedziałem:
- Prawy korytarz, na samym końcu, drzwi po lewej.
Chciałam odpocząć, ale nie wiedziałam jak. Najlepszy byłby spacer, ale wychodzenie z domu, nie wchodzi w rachubę. Żałowałam, że to nie ja decydowałam o zasadach gry.
Wyszłam ze swojego pokoju i kierowałam się do kuchni. Postanowiłam sobie zrobić pyszne jedzenie. Dawno nie czułam takiego głodu, jak teraz. Jak szłam korytarzem, zauważyłam zbliżającą się postać mężczyzny. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie. Był to Nott, przeklęty Nott. Gdy mijaliśmy siebie zagwizdał. Spojrzałam się na niego, przy czym on wyciągnął różdżkę i coś szepnął pod nosem. Nic się nie wydarzyło, poza tym, że złapał mnie za rękę i przyciągnął do ściany. Nienawidziłam tego człowieka z całego serca. Zaczęłam krzyczeć, aby ktokolwiek tu przyszedł, ale nie przynosiło to skutku.
- Oj, moja droga, nikt tutaj cię nie usłyszy – zagryzł wargi i pocałował mnie. Nie, nie mogłam tego nazwać pocałunkiem. Wlepił we mnie swój długi jęzor, a ja pojękiwałam, aby mnie puścił. Próbował otworzyć drzwi do jakiegoś pokoju. Po krótkiej chwili mu się udało i wepchnął mnie do środka.  Wyjął różdżkę i  wcelował ją we mnie. Po chwili, leżałam na podłodze jak długa i wyłam z bólu. Chyba, nie musiałam wyjaśniać, jakiego zaklęcia użył. Moje cierpienie sprawiało, że Nott był napalony. Dosłownie. Po chwili, ból ustał, a on się do mnie zbliżył, wkładając swoją rękę pod sukienkę. Wyłam, błagałam oto, by przestał. Nie mogło to się tak skończyć. Nikt nie usłyszy moich wrzasków. Nikt mi nie przyjdzie na pomoc. Jedynie, co mi zostało to bronić się. Jednak, to nie przynosiło zadawalających skutków. Uderzył mnie w policzek, a ja zawyłam jeszcze mocniej. Upokorzenie było dużo gorsze niż śmierć.
Zdjął z siebie koszulę, a następnie przyległ do mnie swoim ciałem. Zamknęłam oczy z całych sił. Chciałam, aby ten koszmar się skończył. Ciągle błagałam, by przestał. Postanowiłam jeszcze raz spróbować stąd uciec. Zaczęłam się wiercić i próbowałam go odepchnąć. Wymachiwałam rękoma i nogami, przypadkowo trafiłam go z impetem z nogę. Zaklnął, a ja szybko wybiegłam, marząc, że mnie nie dogoni. Słyszałam jedynie, jak nazywa mnie dziwką i kurwą. Pobiegłam szybko do korytarzu, gdzie znajdowało się Malfoy’a biuro. Weszłam do pomieszczenia, wydawało mi się najbardziej prawdopodobne, że tutaj nie wejdzie. Nie wiedziałam, czemu ten pokój wybrałam. Wydawał się najlepszy, do poczekania kilka minut.
Po jakimś czasie w salonie pojawił się Teodor, który wyglądał, jak coś go zaatakowało.
- Co ty, Nott, biłeś się z muszlą klozetową? – zażartował Blaise, a ten spiorunował go wzrokiem. Nie wyglądał na zadowolonego.  Miałem, co do tego złe przeczucia.
Nie wiem, jak mam skomentować ten rozdział, bo go pisałam naprawdę długo, a pomimo tego, akt nie jest jakoś długi. Mój największy problem, kiedy powinnam dać więcej takiego dramione, dramione, rozumiecie?Zaczynam się nad tym coraz bardziej zastanawiać i niedługo, zobaczycie bardziej tą dwójkę razem. Ogólnie to do tego aktu, nie miałam za bardzo weny twórczej, ale najważniejsze by wam się podobało. Mam nadzieje, że wszytko u was dobrze:) Trzymajcie się! + włączcie podkład muzyczny, bo w tej piosence jestem właśnie zakochana. :)  

7 komentarzy:

  1. Kolejny akt!
    Om nom nom nom nom!
    Pisałam już, że cię kocham?
    Nie?
    To teraz piszę <3
    Czekam z utęsknieniem na obiecane Dramione ;3
    Pozdrawiam,
    podjarana Nazzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah... Malfoy <3 Jak ja go kocham... W każdym wydaniu, a zwłaszcza u Ciebie :3 Co do samego,, Aktu'' to jest ciekawy (na długość nie będę narzekać bo to też moja słaba strona) i Nott mnie wkurwił... Szczerze mówiąc to mam beke teraz bo Teo w moim popowiadaniu, a Teo w twoim są z dwóch różnych planet xD Biedna Hermiona... Ale w sumie musi być trochę strasznie i dramatycznie żeby było ciekawie :3 Co do tego kiedy Dramione to rzeczywiście możesz zacząć wprowadzać jakieś wątki... NIC za szybko, ale to jest ten moment ;) Kocham twoje opowiadanie i NMG się doczekać następnego rozdziału <3
    Pozdrawiam
    L'AmourEstMonAir

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest najlepsze dramione jakie czytałam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wróciłam! Co oni za informacje wzięli? Mam się martwić? Ok, więc rozdział świetny. Teodor jest po prostu debilem. O wiele bardziej lubię Blais'a. Czekam na następny.
    -A

    OdpowiedzUsuń
  5. Lovelyl! Have a nice friday sweetie!

    If you want to follow each other, please follow me on GFC or Bloglovin and I'll do the same ;)


    I invite you to join my worldwide giveaways: Jexshop 10$ gift card & Polka dots dress

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie akt jak najbardziej przypadł do gustu. Nott ma nierówno pod sufitem, a Zabini i Malfoy zachowali się jak szuje. Ciekawa jestem, co takiego powiedziała im Hermiona.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nott jest dziwny coraz bardziej mnie denerwuje. Hermiona ciągle ma szczęście... ciekawe tylko jak długo

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy